Ale...

o co chodzi?
  •       „Nie tworzę prac wybitnych, mam świadomość własnej niedoskonałości i popełnianych błędów, nie oczekuję więc pochwał i wysokich not.
    Wystawiam fotografie.
          Chcę podzielić się swoim spojrzeniem na Świat i cieszyć radością innych z ich oglądania. Życzę sobie stałego twórczego niezadowolenia z wykonanych zdjęć. Dlaczego? Bo tylko ono jest gwarancją robienia coraz lepszych.”
  • za Hardnut'em

Archiwum[spis treści]

ostatnie komentarzenajczęściej komentowane
  1. Didimos — Podoba się. Indie mnie pociągają i jednocześnie się ich boję. Takich Indii boję...
  2. Didimos — Pierwsze Twoje kolorowe, które do mnie gada.Pewnie przez ten szalony bokeh. Yes, I know...
  3. Sukesh — All the best
  4. Julia — Bardzo podobają mi się podobają zdjęcia zawarte na filmie, aż serce rusza. Pozdrawiam...
  5. Franek — Uwielbiam Pana zdjęcia, są po prostu świetne. Od wielu lat śledzę tego bloga i staram...
  6. Tomek — Miejsce niemal idealne. Zdjęcie super.
  7. Anettt — Świetne jest.
  8. Bartosz — Dziękuję :) Miło mi to czytać :)
  9. Piotr — I tego właśnie szukam w fotografii. Zachwytu nad drobiazgami. Cz/b takiego efektu by...
  10. Bartosz — Już niedługo na blogu :)

Zobacz wszystkie...

SŁOWA KLUCZOWE

Piątek, 23 Czerwca 2017

Sadhu w Varanasi (historia Ganeśi).

Canon 5D Mark II, cyfrowo, czarno - białe, Indie, portret uliczny, Sadhu, street, Varanasi
     Odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy zapaśnicy zawładnęli zupełnie blogiem. Co prawda był to główny temat mojego indyjskiego wyjazdu, jednak wydaje mi się, że przez to galeria robi się zbyt monotematyczna...
Zatem dzisiaj zapraszam Was do Varanasi, w okolice ghatu Lalita. Wielokrotnie każdego dnia mijałem sadhu siedzącego w cieniu wąskiej uliczki, przy niewielkiej kapliczce Ganeśi.
Varanasi.
Canon 5D Mark II,cyfrowo,czarno - białe,Indie,portret uliczny,Sadhu,street,VaranasiCanon 5D Mark II,cyfrowo,czarno - białe,Indie,portret uliczny,Sadhu,street,Varanasi
I o samym Ganeśi słów kilka, bo niemalże każda historia z nim związana jest cudownie absurdalna.
     Bogini Parwati, nie mogąc doczekać się wystarczającej uwagi ze strony męża (boga Śiwy), ulepiła z woskowiny usznej (sic!) postać korpulentnego chłopca i tchnęła weń życie. Muszę tutaj przyznać, że z tą parą coś ewidentnie było nie tak, gdyż Ganeśa posiada brata — Skanda, który powstał tylko z boskiego nasienia bez udziału kobiety.
     Któregoś dnia Parwati brała kąpiel w jeziorze. Ganeśia siedział na brzegu i pilnował jej ubrania. Niestety w tym momencie nadszedł jej niesamowicie zazdrosny, a raczej przejawiający syndrom psa ogrodnika, mąż. W furii, że ktoś prócz niego ma możność oglądania nagiej bogini, ściął chłopcu głowę. Zrozpaczona Parwati poprosiła Śiwę o uratowanie synka i przywrócenie mu poprzedniej postaci. Śiwa, jako że jest tylko bogiem a nie cudotwórcą, nie miał takiej mocy, jednak obiecał, że przytwierdzi do korpusu Ganeśi głowę pierwszej istoty, jaka wyjdzie z lasu.
Z lasu wyłonił się słoń.

Powiązany wpis