Ale...

o co chodzi?
  •       „Nie tworzę prac wybitnych, mam świadomość własnej niedoskonałości i popełnianych błędów, nie oczekuję więc pochwał i wysokich not.
    Wystawiam fotografie.
          Chcę podzielić się swoim spojrzeniem na Świat i cieszyć radością innych z ich oglądania. Życzę sobie stałego twórczego niezadowolenia z wykonanych zdjęć. Dlaczego? Bo tylko ono jest gwarancją robienia coraz lepszych.”
  • za Hardnut'em

Archiwum[spis treści]

ostatnie komentarzenajczęściej komentowane
  1. Didimos — Podoba się. Indie mnie pociągają i jednocześnie się ich boję. Takich Indii boję...
  2. Didimos — Pierwsze Twoje kolorowe, które do mnie gada.Pewnie przez ten szalony bokeh. Yes, I know...
  3. Sukesh — All the best
  4. Julia — Bardzo podobają mi się podobają zdjęcia zawarte na filmie, aż serce rusza. Pozdrawiam...
  5. Franek — Uwielbiam Pana zdjęcia, są po prostu świetne. Od wielu lat śledzę tego bloga i staram...
  6. Tomek — Miejsce niemal idealne. Zdjęcie super.
  7. Anettt — Świetne jest.
  8. Bartosz — Dziękuję :) Miło mi to czytać :)
  9. Piotr — I tego właśnie szukam w fotografii. Zachwytu nad drobiazgami. Cz/b takiego efektu by...
  10. Bartosz — Już niedługo na blogu :)

Zobacz wszystkie...

SŁOWA KLUCZOWE

Czwartek, 12 Sierpnia 2010

Narkorodzinka

cyfrowo, czarno - białe, Delhi, galeria, Indie, portret uliczny, trochę tekstu, wyprawa
     To był ostatni poranek. Tarun zabrał mnie nad Jamunę, by pokazać mi wioskę, jaka powstała niedaleko starego, brytyjskiego jeszcze mostu.
     Gdy wracając zrobiliśmy sobie krótka przerwę na papierosa zobaczyłem kilkuosobową rodzinę przygotowującą czaj wprost na chodniku. Maluchy jeszcze tarły zaspane oczy, mężczyzna składał koce, na których spali... Po prostu podszedłem do nich. Wyciągnąłem z plecaka mleko i jakieś ciastka. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że nie są bezdomnymi z własnej woli, że tam gdzie widziałem jeden wielki plac budowy stał ich dom. Pijąc słodką herbatę mężczyźni ponaglani przez obwieszoną dziećmi kobietę rozwinęli mały foliowy woreczek a wokoło rozszedł się charakterystyczny zapach.
Tarun poklepał mnie po ramieniu — czas wracać. Zrobiłem kilka zdjęć i wsiedliśmy na motor...

     W Delhi jest rzesza ludzi uzależniona od narkotyków, otępiają, dają złudne poczucie lepszego życia. Tak jak w tej rodzinie. Pali się od samego rana, większość zarobionych pieniędzy (spotkany mężczyzna był rykszarzem) idzie na narkotyki. Nie ważne, że śpi się na ulicy, nie ważne, że czasami wynajmuje się dzieci gangom żebraków. Ważne jest żeby się naćpać. I całą rodziną poczuć na chwilę, że świat jest piękniejszy...
Indie - kwiecień/maj 2010
źródło: www.sobanek.com
cyfrowo,czarno - białe,Delhi,galeria,Indie,portret uliczny,trochę tekstu,wyprawa
12 Sierpnia 2010 18:42
Zastanawia mnie, czy to dragi takie tanie, czy zawód rikszarza taki opłacalny? Podejrzewam to pierwsze raczej.
Dobra fota.

Powiązany wpis