Ale...

o co chodzi?
  •       „Nie tworzę prac wybitnych, mam świadomość własnej niedoskonałości i popełnianych błędów, nie oczekuję więc pochwał i wysokich not.
    Wystawiam fotografie.
          Chcę podzielić się swoim spojrzeniem na Świat i cieszyć radością innych z ich oglądania. Życzę sobie stałego twórczego niezadowolenia z wykonanych zdjęć. Dlaczego? Bo tylko ono jest gwarancją robienia coraz lepszych.”
  • za Hardnut'em

Archiwum[spis treści]

ostatnie komentarzenajczęściej komentowane
  1. Didimos — Podoba się. Indie mnie pociągają i jednocześnie się ich boję. Takich Indii boję...
  2. Didimos — Pierwsze Twoje kolorowe, które do mnie gada.Pewnie przez ten szalony bokeh. Yes, I know...
  3. Sukesh — All the best
  4. Julia — Bardzo podobają mi się podobają zdjęcia zawarte na filmie, aż serce rusza. Pozdrawiam...
  5. Franek — Uwielbiam Pana zdjęcia, są po prostu świetne. Od wielu lat śledzę tego bloga i staram...
  6. Tomek — Miejsce niemal idealne. Zdjęcie super.
  7. Anettt — Świetne jest.
  8. Bartosz — Dziękuję :) Miło mi to czytać :)
  9. Piotr — I tego właśnie szukam w fotografii. Zachwytu nad drobiazgami. Cz/b takiego efektu by...
  10. Bartosz — Już niedługo na blogu :)

Zobacz wszystkie...

SŁOWA KLUCZOWE

Niedziela, 04 Października 2009

Pociąg - część pierwsza. Całe pola gołych tyłków!

Indie, Nepal, pociąg, trochę tekstu, wyprawa
     — Przygotuj aparat! Zobaczysz coś niezwykłego! Jak tylko wyjedziemy z Delhi... — Jacek, pilot naszej grupy, pochyla się nad moich uchem i szepcze kilka słów. — Gołe tyłki przy torach! Całe pola gołych tyłków!
Zaspany, to dopiero piąta rano, niezdarnie wpinam teleobiektyw. Wszak, dla nas białasów, taki widok jest czymś niespotykanym i egzotycznym. Takie zdjęcia to musi być to!
     Stanąłem w otwartych drzwiach, jeszcze powoli jadącego pociągu. Mimo wczesnej pory i cudownego powiewu wiatru, temperatura powietrze obezwładniała. Wysysała siły z nieprzyzwyczajonego do innego świata turysty — żółtodzioba. Obrazy przedmieść Delhi przesuwały się przed moimi oczami. Nie skupiałem się na detalach. Starałem się chłonąć atmosferę. Zapamiętać całokształt tego co widziałem. Zapomniałem kompletnie o obijającym mi się o udo aparacie.
     Powoli zabudowania ustępowały miejsca łąkom i polom uprawnym. Wydostawaliśmy się z miasta. W promieniach wschodzącego Słońca kolor traw wydawał się wręcz zbyt intensywny. Wyrastające wśród nich wysokie i rozłożyste drzewa. Strumienie. Wszystko wydawało się nierzeczywiste.
     Z tego snu na jawie wynurzyłem się powoli, jakiś fragment mojej świadomości wysyłał sygnały, że coś jest nie tak. W przesuwających się obrazach pojawiło się coś nowego, coś co nie do końca mi pasowało.
Na łąkach, wśród niskich krzewów i zarośli pojawiało się coraz więcej Hindusów zmierzających w kierunku nieużytków bądź torów. Z nieodłącznymi atrybutami porannej toalety w postaci wiaderek z wodą służącą do podmywania. Hindusów kucających. Grupowa ubikacja polowa.



     To grupowe, ranne wypróżnienia, jak wszystko w Indiach jest usankcjonowane religią, jest czynnością rytualną. Dla Hindusów większość fizjologicznych czynności powoduje skażenie, zarówno ciała, jak i ducha. Po wszystkim następuje kąpiel, która sprawia, iż przez kolejną dobę są rytualnie czyści. Zasada ta przestrzegana jest tym skrupulatniej, im z wyższej kasty pochodzi człowiek. Zresztą termin ten został ukuty przez obcych, Portugalczyków, w których języku casta oznacza rasę bądź ród.
W odniesieniu do stratyfikacji społecznej w Indiach, poprawnym terminem dla słowa kasta jest dźati. Natomiast w odniesieniu do stanów społecznych używa się terminu warna. System ten pierwotnie miał utrzymać społeczeństwo w stanie spokoju i zapewnić mu dobrobyt.
     W Indiach pojęcia społeczne i religijne mieszają się, przenikają. To co dla nas, Europejczyków wydaje się dziwne, te wszystkie dziwne ablucje, obecność świętych krów, stosunek do zwierząt i powszechny wegetarianizm można wyjaśnić racjonalnie, używając doktryny religijnej ingerującej w każdą sferę życia niemalże wszystkich Indusów.



Nie podniosłem aparatu do oka. Nie potrafiłem wdepnąć z buciorami do ich życia. Szczególnie w sytuacji tak intymnej. Nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. I nie żałuję.
loosi
 
04 Października 2009 23:08
Dobrze, bardzo dobrze, pisz częściej i czekam na zdjęcia, z niecierpliwością.
Marta
 
05 Października 2009 09:58
świetnie się czyta Twoje relacje :)
izoo
 
05 Października 2009 11:32
pamiętam, pamiętam...to był dośc niecodzienny widok, chociaż do wiaderek zdążyliśmy się już przyzwyczaić, no, dużo powiedziane - oswoić z nimi :)
i nie wymiguj się tu tym, że nie podniosłeś aparatu do oka! dawaj zdjęcia! będę Cię meczyć o to codziennie! :)***
05 Października 2009 13:52
Czytam, czytam, dobrze się czyta :)...
Kuba
 
05 Października 2009 15:07
Bartek, dawaj zdjęcia tyłków! Wszyscy wiemy, że zrobiłeś zdjęcia! :)
Czyta się Ciebie przyjemnie, fakt! Pisz dalej i wrzućże w końcu jakieś zdjątko... albo dwa!

Powiązany wpis